poniedziałek, 30 listopada 2009

5 miesiecy pozniej

Moje pierwsze zetkniecie z USA przypadlo w takim okresie roku, kiedy to przyroda pokazuje sie w swojej najpiekniejszej postaci. Przez to wszystko inne wydaje sie doskonalsze i ladniejsze.
Tym razem jest inaczej...
Listopad tego roku byl wyjatkowo laskawy... Jednakowoz nie mozna zatrzymac praw natury... Na niektorych drzewach mienia sie jeszcze kolorami jesieni ostatnie liscie, a pieknie wypielegnowane trawniki jeszcze sie zielenia. Ale wiekszosc przyrody przygotowana juz jest do zimy.
Niektore miejsca prezentuja sie mniej atrakcyjnie... Na szczescie odslonily sie inne, niespodziewanie piekne widoki... :) Jak to w jesieni bywa...
Amerykanie z upodobobaniem przystrajaja swoje domy i obejscia. Wiele z nich przybranych zostalo plodami ziemi z okazji Swieta Dziekczynienia, a niektore z nich juz maja bozonarodzeniowe szaty. :) Ulice miast powoli zaczynaja swiecic i blyszczec, a w centralnych punktach instalowane sa ogromne choinki. W sklepach ogromny wybor ozdob, upominkow i innych przedmiotow, zwiazanych ze swietami Bozego Narodzenia.
Ostatni dlugi weekend uruchomil w Amerykanach zadze posiadania przecenionych towarow. Jak co roku, zaraz po Dniu Dziekczynienia, sklepy oferowaly produkty po znacznie obnizonych cenach. No i kto sie moze oprzec takiej okazji? ;) Zwlaszcza, ze nadchodzi Boze Narodzenie i ogromne szalenstwo prezentowe. Zbyt duza wage przywiazuje sie tu do obdarowywania, a zbyt mala do przezywania...
Chociaz moze nie powinnam krytykowac, bo my rozdzielamy prezenty na dwie okazje - 6 i 24 grudnia. I jakby zliczyc, to moze sie okazac, ze rozdajemy i przyjmujemy tyle samo upominkow, co Amerykanie tylko 25 grudnia. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz