środa, 27 maja 2009

Memorial Day

W poniedzialek bylo swieto. Memorial Day, dzien dla upamietnienia poleglych zolnierzy w roznych wojnach. Amerykanie bardzo kochaja swoich zolnierzy, a szczegolnie weteranow. Ci ktorzy oddali zycie, budza wdziecznosc i szacunek. Jest ogromnie duzo miejsc, upamietniajacych tych co zgineli, zwyklych zolnierzy, dowodcow, bohaterow.
Pojechalismy na parade, organizowana w miasteczku F. Bylam bardzo ciekawa, jak to sie odbywa i z ogromna przyjemnoscia pojechalam razem z moja rodzina. Zawsze fascynowalo mnie to z jaka radoscia Amerykanie obchodza swoje swieta, jak umieja sie cieszyc i bawic. Chyba im zazdroszcze tego...
Ulice byly udekorowane flagami, a po obu stronach trasy pochodu zgromadzili sie mieszkancy miasteczka. Stali, siedzieli na stoleczkach, a nawet lezakach, wygladali z okien swoich domow. Panowala radosc i oczekiwanie. Wreszcie rozpoczela sie parada. Na poczatku szli mlodzi zolnierze roznych formacji wojsk ze sztandarami i flaga Stanow Zjednoczonych. A nastepnie weterani - szli, jechali samochodami lub na platformie. Jedni w mundurach, inni w swiatecznych strojach, spora grupa elitarnych marines w czerwonych koszulkach.
Nie moglam opanowac wzruszenia...
Potem szly wladze miasta, wszystkie sluzby i organizacje, mlodziez i dzieci ze szkol i czlonkowie stowarzyszen. Graly orkiestry, flagi, baloniki, wozy strazackie i karetki wlaczaly syreny... Ludzie klaskali i pozdrawiali sie...
Jakze to bylo podobne do naszych pochodow pierwszomajowych. Ale ile bylo w tym niewymuszonej radosci i checi reprezentowania i zaprezentowania. Tu zaszczytem jest uczestnictwo w tego rodzaju przedsiewzieciu.

Dzien wczesniej bylismy na lunchu w domu tesciowej mojej corki. Posilek podany zostal na swiatecznych talerzykach z flaga, byly serwetki - flagi i typowo amerykanskie jedzenie. Jedzenie zapewne z powodu mojej obecnosci, ale zastawa z okazji swieta Memorial Day. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz