wtorek, 7 lipca 2009

Nowy Jork po raz drugi

Znowu moglam podziwiac Nowy Jork. :) Tym razem pojechalismy samochodem i miasto ukazalo mi sie z innej perspektywy. Z oddali widoczne wiezowce Manhattanu, rzeka Hudson, Ellis Island i majestatyczna Statua Wolnosci, symbol Nowego Jorku, a wlasciwie calych Stanow Zjednoczonych... Cudownie jest moc ogladac na zywo widoki znane jedynie z filmow... :)
Po wzruszajacej wizycie w Strefie Zero, poszlismy przez Broadway i Wall Street do dzielnicy portowej, aby zobaczyc i sfotografowac Most Brooklinski, a potem po nim pospacerowac. Po drodze minelismy pieknie wpasowany w wiezowce neogotycki Kosciol sw. Trojcy (Trinity Church).

Most Brooklinski (Brooklin Bridge) uznawany jest za arcydzielo XIX-wiecznej inzynierii. Budowany przez 13 lat, oddany do uzytku w 1873 roku, jest jednym z najstarszych mostow wiszacych na swiecie. Zaprojektowany zostal przez Johna A. Roeblinga, w stylu neogotyckim. Most ma 1834 m dlugosci, 26 m szerokosci i 84 m wysokosci. Glowne przeslo, znajdujace sie nad woda ma 486 m. Most laczy, nad rzeka East, dwie nowojorskie dzielnice Brooklyn i Manhattan. Koszt budowy wyniosl 15 mln dolarow. Przy jego konstrukcji zginelo 27 osob, takze umarl sam projektant, a pozniej jego syn Washington.
Na moscie jest 6 pasow dla samochodow, a nad jezdnia rozciaga sie kladka dla pieszych. Miejsce spacerow nowojorczykow i obowiazkowy zabytek dla turystow... ;) Warto bylo tu przyjsc! Stalowe slupy, misterna pajeczyna lin, na dole szeroka rzeka i wiezowce, jakby na wyciagniecie reki... Inspiracja dla artystow... Brooklyn Bridge jest kolejnym symbolem Stanow Zjednoczonych.

Nastepnym miejscem, ktore chcielismy zobaczyc byla chinska dzielnica. Szlismy obok monumentalnych budynkow, w ktorych siedzibe maja nowojorskie sady i nagle weszlismy w inny swiat. Niewysokie budynki, wiele z nich zniszczonych i zaniedbanych, chinskie napisy, plac zabaw, na ktorym bawila sie ogromna ilosc chinskich dzieci, bardzo duzo osob w parku, nieomal glowa przy glowie, rozmawiaja, siedza, obserwuja... Chinatown. Dalej ulice, sklepy, handel bezposrednio na chodnikach i tlumy ludzi o azjatyckich rysach, a miedzy nimi przechadzaja sie turysci. Gwar, szum, chaos i ... jakos tak biednie, pomimo kolorowych lampionow i jadeitowych figurek majacych przynosic szczescie... Nie weszlismy daleko w te dzielnice. Jest to podobno dobre miejsce na zakupy, mozna tez smacznie zjesc... My juz bylismy zmeczeni... Moze kiedys tu wrocimy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz