poniedziałek, 1 listopada 2010

Kawalek Polski...


"Tu jest kawalek Polski", tak mowia o Amerykanskiej Czestochowie Polacy mieszkajacy w Stanach Zjednoczonych.
1 listopada jest w USA normalnym dniem pracy, wiec w niedziele 31 pazdziernika, w przeddzien Wszystkich Swietych zjawily sie w Amerykanskiej Czestochowie tysiace ludzi, ktorzy przyjechali nieraz z bardzo odleglych zakatkow kraju, aby pomodlic sie na grobach swoich bliskich.
W specjalnej kaplicy zaplonely niezliczone ilosci zniczy za dusze tych zmarlych, ktorzy spoczywaja w Ojczyznie...
Wczesniej wszyscy uczestniczyli we mszy, a nastepnie wyruszyli w uroczystej procesji na cmentarz.
W nekropolii tej pochowanych jest ponad 7 tys. Polakow z calych Stanow Zjednoczonych. Jest to najwiekszy polonijny cmentarz.

Po raz pierwszy w zyciu, w tym swiatecznym dniu, jestem z dala od grobow mojej rodziny... Wiec rozumiem tych wszystkich, ktorzy tak licznie przybyli.
Odczuwam zal i wspolczucie... Patrzylam na ludzi o slowianskich rysach, mowiacych po polsku, w wiekszosci skromnie ubranych, niektorych nawet w pseudo-ludowe stroje i myslalam - dlaczego? Dlaczego musza tesknic, dlaczego dopiero na obczyznie objawia sie patriotyzm i duma z kraju, dlaczego wyjechali...? Zapewne rozne byly powody emigracji, jak rozne sa losy ludzkie... Byc moze niektorzy mogliby wrocic... Ale jednak pozostaje zal...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz